Daleka droga do małej, gniewnej planety - Becky Chambers
Zysk i S-ka, 2017
tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
stron: 496
Od razu się przyznam, że nieczęsto czytam takie
książki. Przez „takie” rozumiem klasyczne SF spod znaku space opera. To nie mój
gatunek, być może dlatego nie jestem zbyt obiektywna – nie mam z czym porównać
swoich odczuć. A one są, cóż tu dużo mówić, niezbyt pozytywne.
Becky Chambers |
Zacznę jednak od tego dlaczego, skoro to nie mój
gatunek, skusiłam się właśnie na „Daleką drogę do małej, gniewnej planety”.
Powodów jest kilka. Po pierwsze zaintrygował mnie tytuł. Dość nietypowy, a w
dodatku skutecznie zadziałał na moją wyobraźnię. Owa „daleka droga” może
mieścić w sobie wszystko, całe spektrum niezwykłych możliwości fabularnych,
ograniczonych tylko przez wyobraźnie autorki. (Niestety ja wyobrażałam sobie,
znacznie więcej niż autorka) Po drugie –
na fali noworocznych postanowień, zdecydowałam się poszerzyć nieco swoje
horyzonty i sięgać, po gatunki, po które zwykle nie sięgam w nadziei, że
odkryję coś naprawdę fajnego (może następnym razem). Po trzecie zaś, wszystko –
począwszy od nagrody Arthur C. Clarke
Award 2016, po liczne pochlebne opinie krytyków i innych autorów – wskazywało,
że to naprawdę dobra, nowatorka książka. Sugerowałam się również tym, że fabuła
skupiać się miała na przygodach i wzajemnych relacjach bohaterów, a nie
kosmiczno-technicznych szczegółach (czego się trochę bałam).
„Daleka droga…” jest debiutem literackim, który zapoczątkował dwie kolejne powieści autorki rozgrywające się w tym samym kosmicznym uniwersum
O czym w ogóle jest „Daleka droga…”? Główna
bohaterka Rosemary Harper dołącza do załogi „Wędrowca”. Jest to niewielki
kosmiczny statek, nie pierwszej już nowości, którego międzygatunkowa załoga
zajmuje się głównie tworzeniem czasoprzestrzennych tuneli. Najnowsze zadanie
polega na wytyczeniu takiego tunelu do pewniej odległej planety – podróż będzie
długa, ale przewidywany zysk ogromny.
Pierwsze wydanie: lipiec 2014 |
Tak w skrócie wygląda fabuła. Choć w opisie można
znaleźć zdanie: „pełna przygód kosmiczna wyprawa z barwną załogą oraz zuchwałą młodą
podróżniczką, która w odległych zakątkach wszechświata odkrywa znaczenie
rodziny” to z żalem muszę stwierdzić, że jest ona nieprawdziwe. Owa pełna przygód
wyprawa, to tak naprawdę niesamowicie długa (o czym lojalnie ostrzega nas sama
autorka w tytule) i niestety równie niesamowicie nudna podróż. Akcji nie ma
żadnej, a fabułę można streścić w jednym zdaniu.
Wpływ na zainteresowana autorki kosmosem miał fakt, że wychowała się ona w rodzinie naukowców zajmujących się astronautyką
Cała „Daleka droga…” jest tak
naprawdę tylko pretekstem do zaprezentowania czytelnikowi kulturowego bogactwa
jakie niesie ze sobą pokojowe koegzystowanie kosmicznych ras. A pod tym
względem wyobraźnia pani Chambers nie zawodzi – nie szczędzi nam też informacji
o każdym z wymyślonych przez siebie gatunków. Wygląd, historia, wierzenia,
kultura, zwyczaje, język – wszystko, cała kosmiczna etnologia, która zajmuje około
80% tej książki. A wszystko to w sielankowej atmosferze wzajemnej akceptacji
pod hasłem – jakie to fajne, że jesteśmy różni. Naprawdę. Nie wiem jakim cudem
dobrnęłam do końca, ale sama siebie za to podziwiam :)
4,18/5 - goodreads.com
6,78/10 - lubimyczytac.pl
Jakoś mnie ta książka nie kusi, nie wiem czy po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńTym razem chyba nie dla mnie. Mogłabym nie odnaleźć się w tym temacie. Niemniej jednak ciekawa, rzetelna recenzja :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane zdanie na temat tej książki :) może kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuń